A katarek opanowany, tylko nas trochę nastraszył. Przy ostatnim zapaleniu oskrzeli też się od zwiększenia ilości odsysanej wydzielinki zaczęło, więc nasz niepokój był uzasadniony. Ale nie tym razem chorobo paskudna. Oli się nie dała!
Ostatnio usłyszeliśmy, że takie mocne ataki padaczki można porównać do mocnego fizycznego bólu, tak jakby nas ktoś skopał, a my nie moglibyśmy się bronić. Oczywiście, w sytuacji takiego ataku podana wlewka uspokajająca daje Oliwce szybką ulgę i napady mijają, ale później organizm musi dojść do siebie, zregenerować siły. I tak właśnie jest. Po takich silnych napadach Oliwka kolejnych kilka dni jest bardzo senna, spokojna, wręcz śpi niemal cały czas. Ale dobrze, niech tak będzie, niech się regeneruje, niech dojdzie do siebie. Najważniejszy dla nas jest spokój na jej buzi.
W drugi dzień Świąt Oliweczka wystroiła się w sprezentowaną czerwoną sukienkę. Wyglądała tak ślicznie... Jak cukierek do schrupania, jak świąteczny pierniczek :) Czuła się już troszkę lepiej, ale wciąż była widocznie słabiutka i senna.
Teraz już jesteśmy w domku i póki co nie planujemy żadnych wyjazdów. Oli jednak tutaj czuje się najlepiej, ma tu absolutny spokój, w którym czuje się komfortowo. I nam najwygodniej się nią zajmować w naszym mieszkaniu, gdzie mamy już opracowane swoje schematy, gdzie wszystko mamy pod ręką. Sylwester spędzamy w domku. Oby było spokojnie i w miarę cicho... Oby Oli nie była nadwrażliwa i oby fajerwerki i petardy nie huczały zbyt głośno... Oby miała dobrą Sylwestrową noc.
A dokładnie rok temu w Święta nasza Oliweczka wyglądała tak :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz