15 czerwca 2015

Oliwka nad morzem

Już od jakiegoś czasu marzyliśmy, aby wybrać się z Oliwką nad morze, choć na kilka dni. Nie wiedzieliśmy czy się uda. Udało się! :) W zeszły czwartek rozpoczęliśmy swoje pierwsze, kilkudniowe wakacje we trójkę! Kierunek - Sopot. Wybór taki a nie inny z kilku powodów - szybka podróż, na miejscu fajna i długa promenada do spacerowania z wózkiem, bliskość dużego miasta w razie konieczności konsultacji medycznej. Podróż do Sopotu Oliwka zniosła całkiem nieźle, mogę powiedzieć, że nawet bardzo dobrze. Jechaliśmy z przerwą ok 4 godzin a dopiero po 3 godzinach Oli obudziła się i zaczęła trochę marudkować. Większość trasy Mała słodko przespała.


Już pierwszego dnia Oliweczka poczuła pod swoimi stópkami plażowy piasek a także wylegiwała się na plaży, oczywiście odpowiednio zasłonięta przed silnym wiatrem. Musimy uważać, żeby nie złapała jakiejś infekcji, która w jej przypadku może być bardzo niebezpieczna. Trzeciego dnia pobytu nie było zbyt dużego wiatru, dlatego zdecydowaliśmy, że Oliwka musi zamoczyć stópki w morzu i tak się też stało :) Tak tak, nasza córeczka moczyła już w tym roku stópki w morzu!

W sobotę rano Oli miała temperaturę powyżej 37 stopni. Przy jej stałej, niskiej temperaturze, 37 stopni to już gorączka. Na szczęście do południa temperatura zeszła do 36 stopni i mogliśmy spokojnie wyjść na spacer. Skoki temperatury już się nie powtórzyły. Podczas jednej nocy wybudziła się po 1 i nie mogła zasnąć prawie cztery godziny. W naszym łóżku przytulaliśmy ją na zmianę, raz mama, raz tatuś.


Generalnie morska bryza działała na Oliwkę nasennie. Jak tylko wychodziliśmy na spacerek to od razu słodko zasypiała. nawet gdy budziła się na obiadek, czy deserek, to zaraz po posiłku zasypiała dalej. Pani kelnerka w restauracji zwróciła uwagę, że mamy "bardzo spokojną dzidzię", w sumie mogła tak pomyśleć, bo Mała spała nieprzerwanie ponad 2 godziny podczas naszego obiadu. Nikt kto spojrzał na naszą dzidzię nie zdawał sobie sprawy jak bardzo jest chora, ale każdy kto na nią popatrzył na pewno pomyślał, że jest słodziutka.

Tuż przed wyjazdem wypożyczyliśmy od Hospicjum specjalny ssak do wybierania zalegającej wydzieliny i śliny z gardła. Przydał nam się parę razy. Oli coraz częściej krztusi się śliną, którą nie nadąży połknąć. Mała może się zakrztusić w każdej chwili, podczas jedzenia, leżenia, a nawet snu, więc ktoś musi być z nią praktycznie non-stop.

Podczas spacerów i na plaży widzieliśmy mnóstwo zdrowych, ślicznych dzieci. Ich widok uświadomił mi, a właściwie utwierdził mnie w praktyce w przekonaniu, że na Oliwcię nie można patrzeć jak na dziecko, które nie siada, nie raczkuje, nigdy nie zacznie chodzić ani mówić. Oliwka to Oliwka, urodziła się chora i taka właśnie jest, nie inna. Przy takiej kompilacji genów jaka stworzyła to małe cudo, choroba była nieunikniona. Oliwka nie mogłaby być inna i nie można było od niej tego oczekiwać. Kochamy ją bardzo mocno taką jaka jest.

Bardzo się cieszymy, że udało nam się wybrać nad morze, że wyjazd się udał i był spokojny. Nie było trudno ani ciężko. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że mogliśmy Małej pokazać morze, że mogła poczuć rześką bryzę na swoich policzkach i cieszyliśmy się każdą chwilą. Trudno powiedzieć, czy jeszcze kiedyś uda nam się pojechać gdzieś dalej w takim składzie. Oby!








Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Oliwka
Designed By Blokotek