Dzień Sylwestra był dla Małej dość dobry. Była grzeczna, spokojna. Obudziła się około 23.30 bo troszkę ulała po ostatnim posiłku. Jakby na zawołanie by spędzić z nią północ. Nie zasnęła po tym zbyt szybko... towarzysko posiedziała z nami aż do 2. Na szczęście nie miała nadwrażliwości na odgłosy i stukające za oknem fajerwerki nie denerwowały jej, co za ulga...
Ostatnie dni Oliweczkę męczy jakieś stado niedźwiedzi i charczą w gardle bardzo, co chwilę. Nawet w nocy, nawet przez sen. Dlatego ostatnie dwie nocki były dla rodziców ciężkie, pełne roboty. Dobrze, że Oliwkowy Tata ma jeszcze parę dni wolnych. We dwoje jest dużo lżej.
Nowy rok. Nie traktujemy tego przełomu jak coś ważnego dla nas, tak nam łatwiej. Nie zastanawiamy się nad tym jaki będzie dla nas nadchodzący rok, bo chyba lepiej o tym nie myśleć. Zero planów. Jest dużo nadziei, ale chyba jeszcze więcej strachu. Mieszanka uczuć trudna do wytłumaczenia, niemożliwa do zaakceptowania, ale nasza i nieunikniona.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz