Gdyby nie miniony piątek, mogłabym powiedzieć, że ten miesiąc był bardzo spokojny... ale ten okropny piątek...
W piątek Oliwka miała bardzo silne napady. Tak silne, że podawane przez nas leki przez pół dnia nie mogły jej do końca uspokoić. Ostatecznie przyjechała do nas wieczorem hospicyjna pielęgniarka z dyżurną Panią doktor i Oli miała podawane stopniowo kolejne porcje leków uspokajających. Dostała też antybiotyk z uwagi na podejrzenie infekcji dróg moczowych. Teraz Mała cały czas bardzo mocno śpi i jest słabiutka. Po takim napadzie i takiej dawce leków potrzebuje nawet kilku dni, żeby dojść do siebie. Niech śpi, niech odpoczywa, niech regeneruje swoje Oliwkowe siły. Dopiero co zdążyłam się pochwalić, że jest tak dobrze, że nic złego się nie dzieje...
Po ciężkim i stresującym piątku wczoraj potrzebowaliśmy spokoju. A dopiero dziś delikatnie obchodziliśmy 14-stke Małej. Ale ona nie ma siły na bale i strojenie. Dziś nie założyła sukienki. Dziś nie świętujemy z gośćmi do wieczora. Torcik, buziak i odpoczywaj dalej nasza Śpiąca Królewno :*
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz