Wydarzeniem minionego tygodnia był zdecydowanie niedzielny piknik. Niedaleko mamy fajne miejsce na skraju lasu, gdzie w weekendy przyjeżdżają całe rodziny na spacery, grilla, odpoczynek. Pojechaliśmy i my. Dla nas hotdogi, dla Oliweczki mleczko. Zanim się zaczęło kropić z nieba zdążyliśmy popiknikować prawie trzy godzinki. Oli pięknie zasnęła na świeżym powietrzu. Było jej dobrze :)
Malutka w sobotę zaczęła robić te swoją chwytającą za serce smutną minkę i popłakiwać. Lek przeciwbólowy pomagał na parę godzin, ale te płaczki wciąż wracały i wracały... i utrzymywały się aż trzy dni. Wcześniej takie bólowe reakcje bywały raczej jednorazowe, a tym razem tak długo. Dziś póki co jeszcze nie zapłakała ani razu. Mam nadzieję, że cokolwiek to było, już przestało boleć.
Niestety wróciły problemy ze spaniem. Ostatnie 5 dni Oli albo nie może zasnąć do 1 w nocy, albo z kolei budzi się po północy i nie śpi po parę godzin. A w dzień wcale nie odsypia, tylko miewa kilka dłuższych lub krótszych drzemek. Zwiększyliśmy nieco dawkę melatoniny i czekamy aż zacznie działać.
Śliczna malutka księżniczka! Uwielbiam Jej włosy. W ogóle lubię na Nią patrzeć. Wygląda na taką spokojną i szczęśliwą.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPiękna, maleńka księżniczka. Mamo Oliwki, jesteś mega najfzielniejsza mamą. Trafiłam tutaj przez przypadek, sama też prowadzę bloga o mojej chorobie, dlatego tak bardzo rozumiem uczucia. Olincia ma najcudowniejszych rodziców, którzy kochają Ja nad wszystko. Pozostaje mi tylko życzyć wytrwałości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak trudna sytuacja wyciąga z człowieka siły i uczucia o których wcześniej nie miało się pojęcia. Dziękuję za tak miłe słowa. Życzę wygranej walki, z całego serca! H.
Usuń