14 czerwca 2018

Aktywnie! Pozytywnie!

Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu. Mieliśmy aktywny czas. Dobry, aktywny, pozytywny czas. Zacznę od tego, że Oliwka ma całkiem spokojne i dobre dni. Parametry ok. Raz na jakiś czas ma słabszy dzień, ale bez wszczynania "alarmu".

Postanowiliśmy z Oliwkowym Tatą, że nadszedł czas powtórzyć nasz wyjazd we dwoje. Spędzić trochę czasu z dala od trudnej codzienności. Dzień w dzień jestem obarczona ogromną odpowiedzialnością i stresem związanym z chorobą Oliwki. To oczywiste, że taka sytuacja zmienia człowieka. Są obszary, w których choroba zmieniła nas na lepsze, dając trudną, ale mądrą lekcję życia. Jednak z drugiej strony na co dzień, przy Oliwce, nie jestem taka jak wcześniej przed jej chorobą i zdaję sobie z tego sprawę. Mogę być bardziej nerwowa i czepialska, mniej spontaniczna i wesoła, bardziej skupiona na obowiązkach i zadaniach, mniej otwarta na potrzeby bliskich, bardziej zamknięta w sobie. Choć bardzo staramy się żyć możliwie normalnie, to część "prawdziwych nas" jest zablokowana. Wiele razy zastanawiałam się czy są to zmiany na stałe, czy ta codzienność zmieniła mnie, czy tylko dostosowuje się do aktualnej sytuacji.

Na początku czerwca pojechaliśmy we dwoje na dwa dni na mazury, w okolice Mikołajek. Ten wyjazd był bardzo aktywny, pełen emocji. Braliśmy z niego pełnymi garściami, ile się dało! Mieliśmy tylko dwa dni, a dokładniej 29 godzin odliczając czas podróży samochodem, a zdążyliśmy zrobić tyle rzeczy! Spływ kajakiem przez jezioro i zakończony rzeką, wieczór w Mikołajkach z wędzoną rybką a nawet parę piruetów przy muzyce na żywo, z samego rana wpłynięcie motorówką na Śniardwy, ponad 20 km rowerem w mazurskich lasach i jeszcze na koniec kąpiel w cieplutkim jeziorze. Wróciliśmy strasznie zmęczeni i równie szczęśliwi.

Po tych dwóch dniach już wiem, że gdzieś tam głęboko jestem cały czas sobą, jak kiedyś.



Tak wyszło, że przez nasz wyjazd Oliwka Dzień Dziecka spędziła w hospicjum stacjonarnym z babcią Wiesią. Stwierdziliśmy, że z nami w domu ma Dzień Dziecka codziennie więc nic się nie stanie jak tym razem spędzi go bez nas. Poza tym w Gajuszowym Pałacu Dzień Dziecka był hucznie obchodzony, dostała prezenty, baloniki i było bardzo miło. Była spokojna, pod opieką babci i pielęgniarek. Nie jest łatwo się przełamać by tak chore dziecko zostawić pod opieką innych osób, zwłaszcza na noc. W zeszłym roku przyszło nam to bardzo ciężko. Jednak z każdym kolejnym takim wyjazdem upewniam się, że warto się przełamać. Nic złego jej się nie dzieje, a dla nas, naszej relacji, taki wyjazd jest bezcenny.


Z kolei w minionym tygodniu spędziliśmy kilka dni u dziadków na wsi. Bardzo udany wyjazd. Pogoda była idealna, dość ciepło ale z przyjemnym delikatnym wiaterkiem. Miłe wieczory z bliskimi na powietrzu do późna. A co najważniejsze... dużo spokoju na buzi Oliweczki i jej spokojny nocny sen.





2 komentarze :

  1. Dobrze wam zrobił miniurlop!! Więcej takich!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że wam się należało! Oliwce nie działo się nic złego, a dla Was taka chwila 'normalności' jest po prostu niezbędna!

    Ania Bachor

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Oliwka
Designed By Blokotek