Tak wiem, dawno nie pisałam... prawie miesiąc! To był czas prawdziwej przeplatanki różnych nastrojów, i Oliwki i naszych. Mieliśmy w tym czasie jeden tydzień z tak bardzo małą ilością snu, że zombie to byłyby przy nas całkiem pełne życia dusze. W kolejnym tygodniu Oliwka na lekach przeciwbólowych trochę lepiej spała a my wracaliśmy do względnej normalności. Natomiast ostatni tydzień spędziliśmy u dziadków, z rodziną.
Wczoraj Oliweczka miała pobranie krwi na potrzeby poradni żywieniowej. Jak zawsze to dla nas trudne przeżycie. Musimy to zrobić, a naprawdę ciężko jest patrzeć na dziecko, które ewidentnie pobrania krwi nie lubi. A żyłki ma tak pochowane, że pobranie stresuje nie tylko nas a i każdą pielęgniarkę, która musi to zrobić. Udało się, mamy z głowy na jakiś czas. Dziś dzielna pacjentka odpoczywa.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz